środa, 28 września 2016

Pigwowcowy urodzaj

W zeszłym roku z moich niewielkich dwóch krzaczków zebraliśmy ponad 10kg owoców. Były dość drobne i parchate, ale i tak powstała z nich nalewka dla dwóch rodzin, konfitury i syropy i jeszcze 2kg oddałam sąsiadce bo już nie chciało mi się kroić tego twardzioszka. Jesienią podsypałam oba krzaki hojnie obornikiem i w tym roku owoce są sporo większe - niektóre "jabłuszka" są wielkości sporych brzoskwiń, a tych parchatych jest bardzo niewiele. Pierwsze owocki (około pół kilograma) zebraliśmy z początkiem września, ale jeszcze były zielonkawe i twarde więc poszły tylko na syrop. Dwa tygodnie później złote słoneczka były już na tyle aromatyczne, że po wykorzystaniu na syrop wylądowały w dżemie i właśnie to jest dla mnie oznaką pełnej dojrzałości pigwowca :) Owoce takie nie tylko są żółte, nawet z czerwonym rumieńcem i pachną już z daleka w słoneczny dzień, ale dają sie łatwo zdjąć z gałązki, w zasadzie same wpadają w dłoń pod lekkim naciskiem palca.

Poniżej podaję przepisy na to co ja z pigwowcem robię :)




SYROP PIGWOWCOWY

- owoce pigwowca
- cukier jak niżej

Owocki ciacham na ćwiartki i wyjmuję pestki, nie bawiąc się w usuwanie białej błonki jak radzi wiele źródeł. W robocie kuchennym, albo z pomocą cierpliwych przyjaciół bądź męża, rozdrabniam na kawałki wielkości ziarnka grochu. Po wsypaniu do słoika zasypuję taką samą objętościowo ilością cukru i odstawiam co najmniej na noc. Powstały syrop zlewam do butelek zachowując owoce na potem (patrz niżej), szczelnie zakręcam i trzymam w piwnicy. Jako że do tej pory wypijaliśmy zawartość butelek najpóźniej do końca stycznia nie widzę potrzeby pasteryzowania :) Zwykle większą ilość produkuję przez kilka dni napełniając sukcesywnie butelki, bo po pociachaniu kilograma wymiękam ;)

DŻEM PIGWOWCOWY Z ODZYSKU

- owoce z poprzedniego przepisu po odlaniu syropu
- odrobina wody
- cukier do smaku (dla lubiących sztywne dżemy dobry jest cukier żelujący 1:1)

Owoce z resztkami syropu dajemy do garnka o grubym dnie albo stawiamy garnek na metalowej podkładce, a nie bezpośrednio na palnik, bo ten dżem lubi się przypalać. Podlewamy wodą tyle tylko by była na dnie garnka. Przykładowo: jeśli do syropu użyłam 1kg owoców, dodam teraz pół szklanki wody. Zagotowujemy i gotujemy pod przykryciem na maleńkim ogniu 30-40min mieszając od czasu do czasu. Owoce muszą się rozgotować inaczej będą twarde. Dodajemy cukru (pamiętając, że wcześniej owoce były zasypane cukrem więc są już dość słodkie). Gorący dżem nakładamy do słoiczków, zakręcamy szczelnie i już :) Naturalne pektyny pigwowca zadbają by dżem był dość gęsty. Jeśli jednak chcemy użyć cukru żelującego musimy przed jego dodaniem dżem wystudzić, najlepiej przez noc. Dodać do smaku, dobrze wymieszać i zagotować. Słoiczkować gorący.

KONFITURA PIGWOWCOWA

1kg owoców
1/4szkl wody
1 kg cukru

Owoce wypestkować i pokroić/posiekać. Wrzucić do grubodennego garnka, dodać wodę i zagotować. Gotować pod przykryciem około 40minut na maleńkim ogniu.Owoce mają być miękkie, szkliste ale nie rozciapane. Dodać cukier, i gotować mieszając aż do pełnego rozpuszczenia. Słoiczkować gorące :)

PS Przetwory z pigwowca przez pierwszy rok mają piękny złotożółty kolor, z czasem zaczynają zmieniać go na czerwonobordowy. Nie wpływa to zupełnie na ich smak!

Jednoręcznie

Na szczęście nie do końca jednoręcznie, bo z pomocą Taty :) przesadziliśmy jarmuż zielony na docelową zimową grządkę. Jednak zanim to nastąpiło miałam niezłe przejścia z tym jarmużem: wysiałam jedna torebkę na początku sierpnia na najmniejszy wał, który służył jako rozsadnik. Okazało się, że był również chyba stolicą mrówczego imperium i mrówki bardzo ucieszyły się z zasilenia spiżarni... dla mnie zostały dwie marne siewki. Nauczona doświadczeniem, drugą (i ostatnią) torebkę wysiałam w multidoniczki. Dwa dni później mieliśmy oberwanie chmury i wypłukało mi ziemię z doniczuszek razem z nasionami. Nie poddając się - o, nie, teraz to już jarmuż MUSIAŁ być w moim ogrodzie! -  odwiedziłam wszystkie (trzy) sklepy ogrodnicze w Żywcu wprawiając w zakłopotanie obsługę, bo kto też szuka nasion warzyw pod koniec sierpnia! Nie było nawet w magazynach. Poratowała mnie Sąsiadeczka, która akurat swojej torebki nie wysiała. Nasiona zostały wsiane dla zmyły mrówek i deszczu pomiędzy sałatę jesienną i tym razem wzeszły wszystkie :D



A tu odmiana fioletowa, której mrówki nie lubią tak bardzo i zostawiły mi około dziesięć roślinek :)


czwartek, 15 września 2016

Obok

Ze złamaną prawą ręka praworęcznemu ciężko w wielu momentach. W ogrodzie szczególnie niełatwo, bo tyle do zrobienia, a po prostu się nie da bądź nie wolno. Jestem więc tak troszkę obok, przypatruję się, chłonę, doświadczam. I jestem wdzięczna za Pomocników :)







środa, 17 sierpnia 2016

Samowystarczalni

Do tego dążymy, o tym marzymy, dziś spełniło się podczas obiadu: calutki pochodził z ogrodu :D Placki ziemniaczane z naszych, świeżutko co wykopanych ziemniaków z ziołami z zielnika (szczypiorek, cząber, hyzop, cebulka też), fasolka szparagowa, ogórki małosolne z naszych ogóreczkow i cała surówka - sałata, nasturcja, cebulka, tymianek cytrynowy, nawet pomidory!!!








niedziela, 7 sierpnia 2016

Lipcowe zbiory

W lipcu zbierałam nie tylko w ogrodzie :) Z jednej z wycieczek w góry przyniosłam bukiet dziurawca, który został użyty na cztery sposoby: w zdrowotnej nalewce na białym winie (słój po lewej), w alkoholowym wyciągu (butelka po prawej),  w oleju słonecznikowym oraz w wieloziołowej nalewce na czerwonym winie. Dziurawiec ma tyle zastosowań, że odsyłam tutaj do lektury :)



Z ogrodu za to zbiory były różnorodne, od czosnku począwszy 




poprzez pierwsze ziemniaczki wykopane przypadkiem z wału Młodego w czasie usuwania grochu, czy pierwsze marchewki o zabawnych kształtach.



Zaczęły się już też w lipcu fasolka szparagowa


 i pierwsza dynia Bambino. Kolejna zebrana dwa tygodnie później ważyła już 3.30kg! Kolejne rosną.


Największą chyba radochę sprawiają nam wciąż wszystkie te rośliny, z których robimy prawie codziennie kolorowe sałatki i surówki. Szpinak wiosenny już się skończył, ale nowozelandzki będzie już za chwilę, rośnie kolejna partia rukoli, jest sałata listkowa zielona, a kolorowe odmiany wysiałam kilka dni temu i już ładnie wschodzą, liście buraka, nagietki, ogórecznik, nasturcja, tymianki w trzech odmianach, oregano... Ogórki się właśnie zaczęły, a pomidorki nabierają kolorów :)






sobota, 6 sierpnia 2016

Lipcowe prace

Skończył się lipiec, a że było gorąco w sensie temperatury i zajętości czasowej (nie tylko w ogrodzie), to jakoś nie było kiedy tu zajrzeć. Króciutko zatem co się u nas działo :)

Był groch, nie ma grochu! Mieliśmy w tym roku trzy odmiany: Sześciotygodniowy, Telefon i Iłówiecki i z całą stanowczością stwierdzam, że ten pierwszy jest najlepszy, a tych dwóch pozostałych widzieć już u siebie nie chcę. Sześciotygodniowy kiełkuje równomiernie, w zasadzie wszystkie nasiona, pięknie plonuje i ma pyszne nasiona, które zjadane były na bieżąco prosto ze strąka. Telefon musiałam dosiewać dwukrotnie, tak marnie wschodził, do tego plonowanie marne, dłuuugo trzeba było czekać na kwiaty, na dodatek prawie każdy strąk był robaczywy. Iłówiecki wzeszedł ostatni (siane były wszystkie tego samego dnia), i o ile kwitł jak wariat to strąki miał bardzo małe, ciężko się otwierały i bardzo szybko żółkły. Wszystkie grochy po uprzątnięciu zostawiły bardzo ładne zagony i wsiana w nie została po raz ostatni (27 lipca) fasolka szparagowa żółta Elektra.

Poniżej sprzątanie zagonów - odwiązywanie łętów, wyjmowanie tyczek i zwijanie sznurka (Młody) oraz wał przed i po (widoczna w końcu wsiana w maju kukurydza).








Uprzątnięty został też bób. Nie wyrywałam go, ale ścinałam tuż nad ziemią, żeby korzenie zostały w ziemi. Bardzo dobrze ją spulchniają i są świetnym nawozem zielonym. Łęty posłużyły jako ściółka pod cukinie. W tym roku nie było wielkiego zbioru, bo mnóstwo kwiatów i małych zawiązków strącił grad, ale i tak radocha z łuskania była :)




Kolejną pracą było przycinanie truskawek. Przeczytałam gdzieś, że jak tylko skończą owocowanie dobrze jest im uciąć liście, bo dzięki temu zawiążą więcej kwiatów na przyszły rok. Przekonam się za rok, a na razie i tak stwierdziłam, że jest to dobry pomysł, bo o wiele łatwiej jest usunąć wszystkie rozłogi jak nie trzeba ich szukać pod liśćmi. Przy okazji uzupełniłam ściółkę na wale grubą warstwą suchego siana.


Ostatnią pracą było zamontowanie kolejnych tyczek na fasolę. Na tak zwanym wale ogórkowym mam w tym roku w poziomie ogórki i nagietki, a w pionie trzy odmiany fasoli: wielokwiatową, Jasia i z czarnym oczkiem (albo czarnym orzełkiem) i już potrzebowały wsparcia :)



wtorek, 5 lipca 2016

Gdzieś tu jakiś grzybek był

Wyrósł sobie bezczelnie pod hamakiem, i obserwowany był od malucha przez cały świat na FB :D Początkowo myśleliśmy, że to borowik dumny i piękny, ale jednak nie - to koźlak/koźlarz babka, inaczej brzozowy, rosnący tylko w bliskości brzóz, z którymi wchodzi w mikoryze. Nic dziwnego, że pod naszymi brzozami zagościł :) Mieliśmy już w tym kręgu brzozowym koźlaki, ale nie takie piękne i zwykle kończyły w jajecznicy. Ten piękny samotnik został usmażony na masełku z cebulką i z chlebkiem pożarty na obiad. Pycha!



poniedziałek, 4 lipca 2016

Obiad z banana ;)

Pierwszy banan, znaczy cukinia Atena Polka, stał się smażonymi placuszkami. Dooooobre były! Z kminkiem, czosnkiem (dodałam roztrzepanego do jajka), obtoczone w otrębach owsianych zamiast bułki tartej. Teraz muszę poszperać w cukiniowych przepisach, żeby się przygotować na sezon. Na pewno część zasłoikuję tak jak w zeszłym roku :)



Pierwsze zbiory

Może nie do końca pierwsze, bo były już truskawki, są poziomki, a zioła zbieramy od wiosny, ale takie pierwsze większe zbiory :) Po pierwsze róże - płatki na syrop i likier. Zbierałam Gertrude Jekyll i Mme Isaac Pereire (oszołamiający zapach) obie w tym roku po raz pierwszy kwitnące po zeszłorocznym sadzeniu.


Po drugie: zaczął się groszek cukrowy, więc Młodego nie da się z ogrodu wygonić :D Po trzecie: rukola zakwitła, więc postanowiłam ją wyrwać i listki poobrywać. Jest bardzo dobra jako przedplon albo po prostu roślina okrywowa w międzyrzędziach zanim wyrośnie na przykład fasolka. Chwastów nie ma, ziemia pod nią ładnie wilgotna nawet w wielki upał. Ta była siana tuż po Wielkanocy.  Mam wysianą niedawno jeszcze w dwóch miejscach i zamierzam zatrzymac aż do zawiązania nasion, w przyszłym roku będę miała już swoje. 



 A po czwarte... zerwałam banana :D A na serio to cukinia Atena Polka. Pierwszy raz mam taką żółtą piękność i nie mogłam się już doczekać. Owocuje najpierwsza, pozostałe cukinie (Astra Polka i Nimba) dopiero myślą o kwitnieniu.

 Tutaj widać tego banana-cukinię, marchewki siane jeszcze w listopadzie (część wybija już do kwitnienia więc je zatrzymam na nasiona), pierwsze rzepki Snowball i groszek cukrowy Sześciotygodniowy.

wtorek, 28 czerwca 2016

Ogród w czerwcu


Ostatnio znajomi i rodzina dopytują się jak wygląda ogród TERAZ. Czy kwiaty urosły? Czy ta łąka przed domem wygląda może mniej jak dziki Beskid, a bardziej jak - planowany przeze mnie w myślach - angielski cottage garden? A warzywa? Czy coś w ogóle urosło? Zamiast odpowiedzi załączam zdjęcia, bo same mówią za siebie :)


To tak zwany "potagerie" - malutki ogródek przydomowy, kuchenny taki. W naszym przypadku to po prostu fragment najbliżej furtki, z podręcznymi warzywami i ziołami. Jest w nim sałata (nie zeżarły jej ślimory!), kapusta (posadzona wśród oregano, tymianku, cząbru i kopru, które bronią jej przed bielinkami; ponoć zapach ziół je myli), poziomki Młodego, czosnek, mięta, róże historyczne o najmocniejszych aromatach wśród róż. Jest też w tym roku fasola tyczna i wielkokwiatowa, posadzone przy tyczkach ustawionych tak, że z czasem moja ulubiona ławeczka nie będzie widoczna z ulicy :)

Szczypiorek, jałowiec, mięta meksykańska (wyhodowana z nasion w zeszłym roku), złote oregano, dwie róże historyczne, w oddali z prawej czosnek i krwawnik.


Poniżej ogródka kuchennego jest tzw sadzik z baaaardzo starą brzoskwinią co daje baaardzo twarde i niejadalne owoce. Podsadziłam ją Mirabelką z Nancy, więc prawdopodobnie jesienią zostanie usunięta, żeby nowa mogła swobodnie się rozrastać. Są też, wszystkie posadzone w zeszłym roku, porzeczki czerwone, białe i czarne, agresty białe i czerwony, maliny czerwone i żółte, borówki amerykańskie i jagody kamczackie. Każdy krzaczek w tym roku ma po kilka owocków :)




Największą część ogrodu zajmuje właściwy warzywnik. Tu staram się wprowadzać uprawę współrzędną, eksperymentuję permakulturowo na wałach, a wszyscy razem czasem odpoczywamy, a często podżeramy na miejscu to co wyrośnie :) 



Wał "zupny" ;) - współrzędnie rosną od lewej ogórecznik (ten akurat nie do zupy a do sałatek i dla spulchnienia gleby na przyszły rok), rząd porów, potem salsefia ze skorzonerą, marchew wczesna, cebula, a na skraju dwie odmiany pietruszki naciowej i nagietek. Posiałam też czarnuszkę na jednym z końców, bo bardzo lubię jej kwiaty, ale mizernie wzeszła.
Tu najbardziej "jadalne" wały: z lewej groch (ten wielki to Sześciotygodniowy, niższy Telefon, choć według opisów odmian powinno być wzrostowo odwrotnie) wraz z kapustą i koprem na skraju, a wewnątrz kryje się przed chłodnymi powiewami naszych górskich wiatrów kukurydza cukrowa. Po prawej to wał z truskawką, w środku marchew siana jeszcze zimą, a po jej obu stronach wsiana jest fasolka szparagowa, tylko keszcze niska jest i nie widać na zdjęciu.
Wzdłuż płotu od południowej strony jest długi zagon (nie mieliśmy czasu jeszcze przekształcić go w wał). Na nim w rzędach rosną: od strony siatki fasola tyczna - stara odmiana "z orzełkiem",  potem topinambur, ziemniaki i bób. Z tego ostatniego chyba nie będzie wiele strąków, bo mnóstwo zawiązków postrącał grad dwa tygodnie temu :( Ale przynajmniej jego korzenie spulchnią glebę (bardzo fajnie głęboko) i posłużą jako nawóz zielony, a łęty za ściółkę.

To wał już poza ogrodzeniem, ten najnowszy, a na nim najbardziej widoczne liście dyni olbrzymiej odmiany Bambino. W sumie mam tam ze cztery odmiany dyni i dwie fasoli szparagowej. Na płot wspina się fioletowa fasola tyczna Blauhilde.




A tutaj już ozdobnie - kącik róż angielskich od podwórka. O nich napiszę więcej innym razem.



 Ogród frontowy, typowo ozdobny, i jako jedyny dokładnie przeze mnie pielony, na razie marnie wychodzi na zdjęciach. W zeszłym roku był jeszcze dziką zarośniętą pokrzywami i perzem przestrzenią, więc wszystko co było sadzone w zeszłym i w tym roku miało mało czasu by się rozrosnąć. Z wyjątkiem jednej róży... Dostałam ją omyłkowo - w miejsce krzaczastej historycznej Variegata di Bologna przysłano Veilchenblau, różę pnącą o niezwykłej sile wzrostu, o czym przekonałam się w tym roku. Na jesieni będzie trzeba ją przesadzić gdzieś gdzie będzie miała możliwość się piąć i pokazać w pełni swoje piękno.

Veilchenblau

Róża Veilchenblau, przed nią białe ostróżki mające około metra!

Widok na ogód frontowy z okna



Azaliowy kącik, już przekwitły, więc jest zielono, ale niedługo liliowce wniosą  trochę koloru.