wtorek, 25 kwietnia 2017

Zima w natarciu

Nie chce odpuścić...jak zaczęło sypać ponad dwa tygodnie temu tak przestało dopiero wczoraj. Wielkanoc była biała, miejscami nawiało nawet pół metra! Schowały się pod śniegiem tulipany botaniczne, pierwiosnki i sasanki, przykryło kołderką ledwo co posadzoną dymkę... oraz tunel foliowy! O groch czy bób to się nie martwiłam, one zawsze dają radę, ale w tunelu posiałam sałatę, rzodkiewkę i ciepłolubną ponoć rukolę. "Ponoć" to w tym przypadku kluczowe słowo ;) Tunel odwiedziłam w największą zawieję i ku mej radości zobaczyłam wszystko pięknie kiełkujące :D




W warzywniku nawet spod śniegu wałów nie było widać, na pierwszym planie ukrywał sie ponadtrzydziestocentymetrowy jarmuż! Najzabawniejsze jest to, że wczoraj spod topniejącego w końcu śniegu wyjrzała... rukola! Ta ciepłolubna "ponoć" panienka dała radę :)

piątek, 7 kwietnia 2017

Pierwsze siewy

Już kolejny rok jak po marcowych ciepłych dniach nastają nagłe ochłodzenia. Ziemia już na dobre rozmarzła, chwasty ruszyły ze swoim planem zachwaszczenia świata, znaczy można ruszyć znów z pracami ziemnymi w ogrodzie. Zwykle staram się przed zapowiadanymi sniegami wysiać bób i groch. Z powodów dla mnie niezrozumiałych lubią sobie one pomarznąć, stają się ponoć bardziej wytrzymałe na ataki mszyc i dają lepszy plon. Jako, że nie udało mi się dotąd przeprowadzić porządnego doświadczenia z grupą kontrolną itd to mogę tylko wierzyć, że to prawda. Mszyce w poprzednich sezonach były, czy było ich MNIEJ niż gdybym siała w późniejszym terminie to nie wiem, ale wiem, że bób mój owocował nieco wcześniej niż sąsiadce, która siała później (logiczne) i to mnie cieszy, bo w naszych górach rzadko co mamy wcześniej. No chyba, że śnieg. W tym roku na zagonie zewnetrznym (za siatką, a nie w głównym ogrodzie) będą sobie w uprawie współrzędnej rosły bób Windsor Biały (500g w dwóch rzędach na ok 13m zagonie) i ziemniaki, które posadzę już zgodni z tutejszą tradycja. Znaczy podpatrzę sąsiadkę ;)


 Udało nam się też postawić już tunel foliowy. Na zagonach, gdzie w zeszłym roku na surowej ziemi położyliśmy kartony, obornik, siano i kompost rosły pomidory. W tym roku po delikatnym motyczkowaniu mam piękne podłoże w sam raz na sałatę, rzodkiewkę i rukolę, które już posiałam. W maju będzie tu rosła dynia piżmowa po dołożeniu warstwy rozłozonego obornika.

czwartek, 6 kwietnia 2017

Brzozowe witaminy

W tym roku spróbowałam, bo się tyle nasłuchałam, że zdrowe, napakowane witaminami i inna dobrocią wszelaką. A że własne brzozy w ogrodzie mam, to głupio tak jakoś nie spróbować ;) Smak... żaden specjalny. Coś jak woda, która słyszała o miodzie, ale dawno temu smak się jej wypłukał. Mimo to na zimno wyjątkowo ożeźwiające toto jest. O metodach wielu pozyskiwania soku brzozowego czytałam i wybrałam tę, która mi się wydała najmniej ingerująca w jestestwo drzewa: po prostu przycięcie gałęzi. A gałęzi kilka i tak do przycięcia było. Na daną gałąź nasadziłam butelkę, podwiązałam na gałęzi powyżej, żeby w razie wiatru nie spadła (a u nas to wiać potrafi. Z jednej gałązki w kilka godzin mieliśmy 3/4 butelki,  z drugiej nie chciało lecieć aż tak szybko, ale co było to się z radością wypiło :) Sześcioletni Junior kwiczał z radości mogąc pić sok prosto od brzozy! Skończyło kapać jak rozwinęły się mocniej pąki liściowe, w sumie ponad tydzień radości mieliśmy z jednej brzozy :)