wtorek, 28 czerwca 2016

Ogród w czerwcu


Ostatnio znajomi i rodzina dopytują się jak wygląda ogród TERAZ. Czy kwiaty urosły? Czy ta łąka przed domem wygląda może mniej jak dziki Beskid, a bardziej jak - planowany przeze mnie w myślach - angielski cottage garden? A warzywa? Czy coś w ogóle urosło? Zamiast odpowiedzi załączam zdjęcia, bo same mówią za siebie :)


To tak zwany "potagerie" - malutki ogródek przydomowy, kuchenny taki. W naszym przypadku to po prostu fragment najbliżej furtki, z podręcznymi warzywami i ziołami. Jest w nim sałata (nie zeżarły jej ślimory!), kapusta (posadzona wśród oregano, tymianku, cząbru i kopru, które bronią jej przed bielinkami; ponoć zapach ziół je myli), poziomki Młodego, czosnek, mięta, róże historyczne o najmocniejszych aromatach wśród róż. Jest też w tym roku fasola tyczna i wielkokwiatowa, posadzone przy tyczkach ustawionych tak, że z czasem moja ulubiona ławeczka nie będzie widoczna z ulicy :)

Szczypiorek, jałowiec, mięta meksykańska (wyhodowana z nasion w zeszłym roku), złote oregano, dwie róże historyczne, w oddali z prawej czosnek i krwawnik.


Poniżej ogródka kuchennego jest tzw sadzik z baaaardzo starą brzoskwinią co daje baaardzo twarde i niejadalne owoce. Podsadziłam ją Mirabelką z Nancy, więc prawdopodobnie jesienią zostanie usunięta, żeby nowa mogła swobodnie się rozrastać. Są też, wszystkie posadzone w zeszłym roku, porzeczki czerwone, białe i czarne, agresty białe i czerwony, maliny czerwone i żółte, borówki amerykańskie i jagody kamczackie. Każdy krzaczek w tym roku ma po kilka owocków :)




Największą część ogrodu zajmuje właściwy warzywnik. Tu staram się wprowadzać uprawę współrzędną, eksperymentuję permakulturowo na wałach, a wszyscy razem czasem odpoczywamy, a często podżeramy na miejscu to co wyrośnie :) 



Wał "zupny" ;) - współrzędnie rosną od lewej ogórecznik (ten akurat nie do zupy a do sałatek i dla spulchnienia gleby na przyszły rok), rząd porów, potem salsefia ze skorzonerą, marchew wczesna, cebula, a na skraju dwie odmiany pietruszki naciowej i nagietek. Posiałam też czarnuszkę na jednym z końców, bo bardzo lubię jej kwiaty, ale mizernie wzeszła.
Tu najbardziej "jadalne" wały: z lewej groch (ten wielki to Sześciotygodniowy, niższy Telefon, choć według opisów odmian powinno być wzrostowo odwrotnie) wraz z kapustą i koprem na skraju, a wewnątrz kryje się przed chłodnymi powiewami naszych górskich wiatrów kukurydza cukrowa. Po prawej to wał z truskawką, w środku marchew siana jeszcze zimą, a po jej obu stronach wsiana jest fasolka szparagowa, tylko keszcze niska jest i nie widać na zdjęciu.
Wzdłuż płotu od południowej strony jest długi zagon (nie mieliśmy czasu jeszcze przekształcić go w wał). Na nim w rzędach rosną: od strony siatki fasola tyczna - stara odmiana "z orzełkiem",  potem topinambur, ziemniaki i bób. Z tego ostatniego chyba nie będzie wiele strąków, bo mnóstwo zawiązków postrącał grad dwa tygodnie temu :( Ale przynajmniej jego korzenie spulchnią glebę (bardzo fajnie głęboko) i posłużą jako nawóz zielony, a łęty za ściółkę.

To wał już poza ogrodzeniem, ten najnowszy, a na nim najbardziej widoczne liście dyni olbrzymiej odmiany Bambino. W sumie mam tam ze cztery odmiany dyni i dwie fasoli szparagowej. Na płot wspina się fioletowa fasola tyczna Blauhilde.




A tutaj już ozdobnie - kącik róż angielskich od podwórka. O nich napiszę więcej innym razem.



 Ogród frontowy, typowo ozdobny, i jako jedyny dokładnie przeze mnie pielony, na razie marnie wychodzi na zdjęciach. W zeszłym roku był jeszcze dziką zarośniętą pokrzywami i perzem przestrzenią, więc wszystko co było sadzone w zeszłym i w tym roku miało mało czasu by się rozrosnąć. Z wyjątkiem jednej róży... Dostałam ją omyłkowo - w miejsce krzaczastej historycznej Variegata di Bologna przysłano Veilchenblau, różę pnącą o niezwykłej sile wzrostu, o czym przekonałam się w tym roku. Na jesieni będzie trzeba ją przesadzić gdzieś gdzie będzie miała możliwość się piąć i pokazać w pełni swoje piękno.

Veilchenblau

Róża Veilchenblau, przed nią białe ostróżki mające około metra!

Widok na ogód frontowy z okna



Azaliowy kącik, już przekwitły, więc jest zielono, ale niedługo liliowce wniosą  trochę koloru.




Ogród w czerwcu


Ostatnio znajomi i rodzina dopytują się jak wygląda ogród TERAZ. Czy kwiaty urosły? Czy ta łąka przed domem wygląda może mniej jak dziki Beskid, a bardziej jak - planowany przeze mnie w myślach - angielski cottage garden? A warzywa? Czy coś w ogóle urosło? Zamiast odpowiedzi załączam zdjęcia, bo same mówią za siebie :)


To tak zwany "potagerie" - malutki ogródek przydomowy, kuchenny taki. W naszym przypadku to po prostu fragment najbliżej furtki, z podręcznymi warzywami i ziołami. Jest w nim sałata (nie zeżarły jej ślimory!), kapusta (posadzona wśród oregano, tymianku, cząbru i kopru, które bronią jej przed bielinkami; ponoć zapach ziół je myli), poziomki Młodego, czosnek, mięta, róże historyczne o najmocniejszych aromatach wśród róż. Jest też w tym roku fasola tyczna i wielkokwiatowa, posadzone przy tyczkach ustawionych tak, że z czasem moja ulubiona ławeczka nie będzie widoczna z ulicy :)

Szczypiorek, jałowiec, mięta meksykańska (wyhodowana z nasion w zeszłym roku), złote oregano, dwie róże historyczne, w oddali z prawej czosnek i krwawnik.


Poniżej ogródka kuchennego jest tzw sadzik z baaaardzo starą brzoskwinią co daje baaardzo twarde i niejadalne owoce. Podsadziłam ją Mirabelką z Nancy, więc prawdopodobnie jesienią zostanie usunięta, żeby nowa mogła swobodnie się rozrastać. Są też, wszystkie posadzone w zeszłym roku, porzeczki czerwone, białe i czarne, agresty białe i czerwony, maliny czerwone i żółte, borówki amerykańskie i jagody kamczackie. Każdy krzaczek w tym roku ma po kilka owocków :)




Największą część ogrodu zajmuje właściwy warzywnik. Tu staram się wprowadzać uprawę współrzędną, eksperymentuję permakulturowo na wałach, a wszyscy razem czasem odpoczywamy, a często podżeramy na miejscu to co wyrośnie :) 



Wał "zupny" ;) - współrzędnie rosną od lewej ogórecznik (ten akurat nie do zupy a do sałatek i dla spulchnienia gleby na przyszły rok), rząd porów, potem salsefia ze skorzonerą, marchew wczesna, cebula, a na skraju dwie odmiany pietruszki naciowej i nagietek. Posiałam też czarnuszkę na jednym z końców, bo bardzo lubię jej kwiaty, ale mizernie wzeszła.
Tu najbardziej "jadalne" wały: z lewej groch (ten wielki to Sześciotygodniowy, niższy Telefon, choć według opisów odmian powinno być wzrostowo odwrotnie) wraz z kapustą i koprem na skraju, a wewnątrz kryje się przed chłodnymi powiewami naszych górskich wiatrów kukurydza cukrowa. Po prawej to wał z truskawką, w środku marchew siana jeszcze zimą, a po jej obu stronach wsiana jest fasolka szparagowa, tylko keszcze niska jest i nie widać na zdjęciu.
Wzdłuż płotu od południowej strony jest długi zagon (nie mieliśmy czasu jeszcze przekształcić go w wał). Na nim w rzędach rosną: od strony siatki fasola tyczna - stara odmiana "z orzełkiem",  potem topinambur, ziemniaki i bób. Z tego ostatniego chyba nie będzie wiele strąków, bo mnóstwo zawiązków postrącał grad dwa tygodnie temu :( Ale przynajmniej jego korzenie spulchnią glebę (bardzo fajnie głęboko) i posłużą jako nawóz zielony, a łęty za ściółkę.

To wał już poza ogrodzeniem, ten najnowszy, a na nim najbardziej widoczne liście dyni olbrzymiej odmiany Bambino. W sumie mam tam ze cztery odmiany dyni i dwie fasoli szparagowej. Na płot wspina się fioletowa fasola tyczna Blauhilde.




A tutaj już ozdobnie - kącik róż angielskich od podwórka. O nich napiszę więcej innym razem.



 Ogród frontowy, typowo ozdobny, i jako jedyny dokładnie przeze mnie pielony, na razie marnie wychodzi na zdjęciach. W zeszłym roku był jeszcze dziką zarośniętą pokrzywami i perzem przestrzenią, więc wszystko co było sadzone w zeszłym i w tym roku miało mało czasu by się rozrosnąć. Z wyjątkiem jednej róży... Dostałam ją omyłkowo - w miejsce krzaczastej historycznej Variegata di Bologna przysłano Veilchenblau, różę pnącą o niezwykłej sile wzrostu, o czym przekonałam się w tym roku. Na jesieni będzie trzeba ją przesadzić gdzieś gdzie będzie miała możliwość się piąć i pokazać w pełni swoje piękno.

Veilchenblau

Róża Veilchenblau, przed nią białe ostróżki mające około metra!

Widok na ogód frontowy z okna



sobota, 11 czerwca 2016

Tunel na Dzień Dziecka

Dałam się złamać przytłoczona mnogością rozsady pomidorów, które naprodukowałam w tym roku - za nic nie zmieściłyby mi się wszystkie sadzonki na istniejących wałach! A przecież nie tylko pomidory zaplanowałam. Koleżanka podrzuciła pomysł, sąsiad wspomniał o przecenach (sam kupił tunel ciut większy), dostawa była w cenie... bo oczywiście przez internet zamawiałam, no i tunelik jest :) Rozstawienie zajęło nam około godzinki, zabawy było sporo bo akurat mały byczek się pasł obok i bardzo był ciekawy co my też robimy ciekawego.
To kolejne miejsce, które nagle miało stać się uprawne na naszej odwiecznej łące - nikt nigdy nie używał jej do niczego innego, łąka była łąką, więc nie da się tu ziemi po prostu przekopać pod zagon czy grządkę bez poważnego sprzętu. I czasu. I znów, jak w przypadku opisanego wcześniej wału wybraliśmy drogę na skróty: wprost na trawę poszły kartony, potem obornik, siano, kompost i świeży pokos trawy jako ściółka. Taka gruba warstwa przytłoczy rośliny łąkowe i ograniczy ich wzrost, po zimie spokojnie przekopiemy to miejsce. Obornik i kompost służą za pożywienie dla żarłocznych pomidorów i arbuzów, siano jest warstwą stabilizującą.

 Najpierw wybraliśmy najbardziej płaskie i najmniej nachylony fragment łaki i wykosiliśmy trawę.


W gotowym tunelu rozłożyliśmy kartony (bez nadruków, z usuniętymi taśmami klejącymi)
w miejscu planowanych grządek. Zostały podlane fest, do namoknięcia.


Na namoczone kartony ułożyliśmy dość grubą (10-15cm) warstwę przekompostowanego obornika.


Na obornik poszła warstwa dwuletniego suchego siana, niekompostowanego, bo akurat takiego mieliśmy nadmiar (przekompostowane całe poszło w wał). I podlana mocno.


W sianie zrobiłam małe dołki, w każdy nałożyłam naszego kompostu, a weń sadzonkę pomidora. Odmiany Maskotka i Maliniak.


Na koniec całość zaściółkowałam cienko świeżym pokosem trawy i mocno podlałam. Dwa dni później do pomidorów dołączyły 4 sadzonki arbuza, wysiane z pestek przez Młodego :)


Pomidory wsadzane były w Dzień Dziecka i bardzo ładnie się przyjęły. . Tydzień później podlałam je gnojówką z pokrzywy, już widać, że im tam dobrze się rośnie. Arbuzy też się przyjęły i właśnie wypuszczają po drugim liściu właściwym.

Tunel zamawiałam zielony ze względu na cenę - białe były droższe, ale bardzo dobrze wyszło, bo dzięki temu prawie go nie widać z domu , niknie w drzewach :)

piątek, 10 czerwca 2016

Historia pewnego wału

Zaczęło się od tego, że Młody zmienia od września przedszkole. Na dalsze, mniejsze i nauczające w metodzie Montessori. A tam dzieciaki duuuużo czasu przebywają na świeżym powietrzu i jak się panie dowiedziały, że mamy ogród, ciut nietypowy, to wyraziły wielką chęć odwiedzin. I może jakiegoś warsztatu dla dzieciaków, żeby coś mogły praktycznego w ogrodzie zrobić. Fasolki! Pomyślałam. Bo łatwo posiać i zabawa jest. No i tylko się okazało, że na istniejących już wałach na dodatkowe fasolki miejsca już nie mam - wszystko zaplanowane co do nasionka ;) Zatem powiększyliśmy ogród z wielką pomocą Sąsiada i jego quada oraz dzięki zapałowi i pracy rąk znajomych. I naszego Młodego. Najpierw miał być po prostu zagon, no ale z naszym permakulturowym odchyleniem wyszedł modelowy wał :)
Poniżej historia w obrazkach. Więcej zdjęć z warsztatu można obejrzeć na stronie przedszkola (pierwsze 7 zdjęć to u nas).

Wyrywanie trawy na odwiecznej łące. Hakami czyli kultywatorem. Konia się nie opłacało na taki skrawek wynajmować :)

Ręczne wyrywanie pozostałych korzeni.

Coś tam jeszcze zostało do wyrwania...

Kopanie rowu wewnętrznego.

Grabienie.

Pogłębianie rowu wewnetrznego.

Wypełnianie rowu drenażem.
Grube gałęzie tujowe podarował sąsiad, który akurat likwidował swój żywopłot. Powinno to być drewno stare, najlepiej butwiejące, ale takiego nie mieliśmy.

Ugniatanie warstwy przekompostowanego zeszłorocznego siana z naszej łąki.
Lepsza byłaby słoma, lecz znów: nie mamy, więc używamy tego czego mamy pod dostatkiem.

Rozłożona na sianie kolejna warstwa: dobrze przekompostowanego obornika.

Wał gotowy, przysypany świeżą ziemią z rowu powstałego po prawej stronie.
Będzie zatrzymywał wodę spływającą z góry.

Dzieciaczki przedszkolne na naszym pierwszym warsztacie ogrodniczym , sadzą fasolkę szparagową:) 

Fasolka po dwóch tygodniach ślicznie wzeszła.

Wał po kilku dniach uzupełniłam trzema różnymi odmianami dyń: Bambino, Hokkaido i piżmowa . Wzdłuż siatki posiałam fasolę tyczną Blauhilde - ma piękne fioletowe strąki i będzie miala na co się piąć, a rośnie wysoka!