poniedziałek, 3 stycznia 2022

Nowy Rok

Bardzo dawno mnie tu nie było, aż dziwne. Ale skoro Nowy Rok, to od nowa będzie i tu. Przyznam, że wciąż jestem w stanie ogólnonoworocznym próbując się odnaleźć i nie zagubić w tym co jest. Nie robię postanowień, skłaniam się tym razem ku intencjom i planom. Jeszcze formułuję. Dziś czując, że nów jest moją nową siłą, choć pogoda bardzo nie sprzyjała poczuciu siły, ruszyłam na ratunek szklarence. Pomidory nie uprzątnięte jesienią na czas zeschły i niestety zapleśniały nieco, bo kiedy był śnieg nie wietrzyłam szklarenki. A pomidory zbieraliśmy długo, aż do początków listopada, co mnie bardzo zaskoczyło, bo miałam tym razem głównie włoskie odmiany (cudowna jest San Marzano!) i nie spodziewałam się po nich tak długiego i obfitego plonowania. 
I tak jakoś zeszło około 3 godzin na porządkowaniu, wożeniu liści i ziemi. Liście mokre zgrabiłam spod moich brzóz i kasztanowca. Mam bardzo słabą glebę, kompost powstaje u mnie powoli, a nie chcę wydawać pieniędzy na ziemię w workach, więc korzystam z tego co mam. Ponoć ziemia liściowa to cudowna rzecz. W zeszłym roku miałam mnóstwo siana, w tym mam mnóstwo liści. Na wierzch pójdzie później 5-10cm kompostu, a w to w końcu maja pomidory.  Jedna skrzynka tylko jest pod zasiew już, do niej wczesną jesienią i teraz dałam ziemi spod ogniska. Zobaczymy jak w niej się zachowa rzodkiewka, sałata i rukola. 
Alkatrasy szczęśliwe, bo się im dostało pomidorowych resztek oraz gwiazdnicy znalezionej po drodze na zagonach. Ach, wy nie wiecie, że mam kurki! Napiszę wam o nich, bo są warte osobnego wpisu. Mają ksywę Alkatrasy. 

Szklarenka wymaga już tylko wymycia - jutro - i można siać! Uważam trening noworoczny za rozpoczęty!



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz